piątek, 18 lipca 2025

Terrorystyczny Atak na Sklepy Żydowskie 1936 - Historia

Terrorystyczny atak na sklepy żydowskie oraz próba zamachu bombowego na drukarnię „Republiki” – dokonany przez 27 osób – brzmi jak wydarzenie rodem z kronik współczesnego terroryzmu. A jednak miało to miejsce w Polsce, w Łodzi, w roku 1936. Co dokładnie się wydarzyło?

Wszystko zaczęło się 18 stycznia 1936 roku. Do sklepu Blumy Borowieckiej przy ul. Zawiszy 24 podrzucono ładunek wybuchowy. Eksplozja spowodowała znaczne straty materialne i ciężko raniła 14-letniego Karola Zbożęckiego, który trafił do szpitala, gdzie musiano mu amputować obie nogi. Dwie inne osoby zostały lekko ranne.


Zaledwie dziewięć dni później, 27 stycznia, kolejny ładunek wybuchowy trafił do składu Samuela Wintera przy ul. Piotrkowskiej. Tym razem rany odniósł Jan Zorosiński – na szczęście były one lekkie.


W toku śledztwa ustalono, że za zamachami stała zorganizowana grupa działaczy narodowych. Oskarżeni Baraniecki, Przybylski i Furnalczyk zeznali, że pomagali wykonawcy zamachu – Dorosiewiczowi – m.in. stojąc na czatach i osłaniając go. Dowódcą jednej z grup (tzw. „piątki”) był oskarżony Mila, natomiast materiały wybuchowe dostarczał Czarnecki.


Po odczytaniu aktu oskarżenia rozpoczęto przesłuchania. Oskarżony Siemaszko, aplikant adwokacki i były osadzony w obozie w Berezie Kartuskiej, do winy się nie przyznał. Twierdził, że do Łodzi przyjechał na stałe i mieszkał u radnego miasta, prof. Podgórskiego. Zaprzeczył, jakoby był członkiem Stronnictwa Narodowego – jego zdaniem pełnił jedynie funkcję przewodniczącego sekcji aplikantów adwokackich frakcji narodowej.


Z kolei 30-letni Edward Zwierzewicz przyznał się częściowo do zarzutów. Potwierdził, że należał do Stronnictwa Narodowego, lecz nie pełnił tam żadnej funkcji. Zeznał, że nieznany mężczyzna dostarczył mu paczki z materiałami wybuchowymi o „słabej sile rażenia”, które następnie przekazał Ogórkowi i Czarneckiemu.


Ważnym świadkiem był wspomniany wcześniej 14-letni Karol Zbożęcki. Chłopiec zeznał, że gdy wszedł do sklepu Borowieckiej i chciał zamknąć drzwi, doszło do potężnego wybuchu. Sama właścicielka sklepu, Bluma Borowiecka, również opisała moment eksplozji, która zniszczyła część wnętrza lokalu.

Kolejne elementy układanki zaczęły się odsłaniać 21 stycznia. Posterunkowy Silczak, pełniący służbę przy ul. Sienkiewicza, zauważył w bramie kilku podejrzanych mężczyzn. Gdy próbował ich wylegitymować, jeden z nich uderzył go pięścią w głowę, a reszta rzuciła się do ucieczki. Silczak zdołał zatrzymać jednego z nich – Bartczaka.


Właścicielka sklepu Wintera również opisała wybuch, który zniszczył wystawę i znaczną część porcelany w jej lokalu


*** Proces Sprawców Zakończył się w kwietniu 1936 ***


Informacje:

Ilustrowany Kuryer Codzienny. 1936, nr 94,95

Warszawski Dziennik Narodowy. R. 2, 1936, nr 94B

Słowo Pomorskie 1936.04.03 R.16 nr 79

Ilustrowana Republika 2 kwietnia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz